Dzisiaj zapraszam Was na przeczytanie recenzji Tybetańskiego mydełka jałowcowego Tibetan Tsang:)
Skład:
Masło kokosowe, woda, olej palmowy, olej słonecznikowy, oliwa z oliwek, olej z jałowca, sproszkowany jałowiec, olejek z drzewa cedrowego.
Opis produktu:
Mydło zawiera dziki jałowiec tybetański - Tibetan Tsang. Jałowiec to jedno z ulubionych ziół tybetańskich duchów. Tradycyjnie stosuje się go do oczyszczania umysłu. Zastosowany w mydle do kąpieli jałowiec leczy trądzik, zapalenie skóry, egzemę, wypadanie włosów. Pozwala tłustej skórze odzyskać równowagę, zapobiega jej błyszczeniu i reguluje wydzielanie sebum.
Mydło ręcznie robione:
[źródło]
Cechy produktu:
Konsystencja - zwarta, nie rozkleja się pod wpływem długiego leżakowania w niewielkiej ilości wody.
Zapach - jest interesujący, czuć wyraźnie drzewo sandałowe. Jest głęboki, trochę kadzidlany, jednak nawet dla osoby, która nie przepada za takimi klimatami jest całkiem przyjemny.
Myślę, że spodoba się Panom - mój TŻ używał go z przyjemnością:)
Wydajność - uważam,że jest wysoka. Używam codziennie wraz z 4 osobową rodziną do mycia dłoni od 1,5mies. i czuję, że posłuży jeszcze drugie 1,5mies.
Działanie:
Czyli to co jest dla mnie najważniejsze:)
Mydełka używałam głównie do dłoni, spisywało się świetnie - nawet sadza z komina schodziła bez problemu i bez przymusowego nawilżania, bo mydło zostawia skórę jedwabistą. Do twarzy nie używałam - z racji szalonej jej wrażliwości( podrażnienie retinoidami) a do ciała używałam sporadycznie - preferuję oleje wymieszane z minimalną ilością emulgatora. Muszę przyznać, że świetnie się spisuje do mycia brudów nad brudami - mój TŻ nawet jak był upaćkany w najgorszych smarach i bóg wie czym jeszcze - po prysznicu z tym mydełkiem wychodził, aż bialutki;)
Ciekawostka:
" Tradycyjnie stosuje się go do oczyszczania umysłu."
Moja dygresja:
Co jak co, ciało oczyszcza genialnie, a co do umysłu... Na pewno, gdy jesteśmy odświeżeni lepiej nam się myśli:)
Choć faktura mydła faktycznie mnie uspokaja:
;)